Laudacja dla Zyty Rudzkiej

Zyta Rudzka

Zyta Rudzka – fot. Maciej Kaczyński © CK ZAMEK

Nagroda Mickiewicza dla pisarki nie ma charakteru podsumowania, nie wyraża uznania „za całokształt”. Cechą szczególną pisarstwa Rudzkiej jest bowiem zmienność i rozwój, których nie daje się ująć z zdawkową, odświętną formułę. O Zycie Rudzkiej pisze Inga Iwasiów, jurorka Poznańskiej Nagrody Literackiej.

 

Ząb to nie tkanka miękka w ślicznej zakąsce z zimnego bufetu, skłaniającej do wymiany ognia – laudacja Ingi Iwasiów dla Zyty Rudzkiej

 

W tym roku mija trzydzieści lat od prozatorskiego debiutu Zyty Rudzkiej, którym była powieść Białe klisze (1993), opublikowana w zielonej serii „Twórczości” – „Nowa Proza Polska”. Afiliacja jest ważna, albowiem seria, kontynuowana w następnej dekadzie przez inną oficynę, zbierała książki wyrosłe na zaczynach różnorakich, zawsze świadomie konstruowanych języków artystycznych. Dla piszących i wydawców użycie frazy „język artystyczny” nie stanowiło wówczas zatrutego pocałunku, naznaczającego utwory nieumizgujące się ułatwionymi fabułami do demona rynku. Białe klisze, dające się zobaczyć w konstelacji ówczesnej „Twórczości”, zostały uhonorowane nagrodami im. Iwaszkiewicza i im. Piętaka.

Nasza Laureatka formalnie zaczynała jednak od arkusza poetyckiego „Ruchoma rzeczywistość” w granicznym roku 1989, a wspominam o tym, bo mieszaniny i przekroczenia gatunkowe są specjalnością Jej literackich bufetów. Tak, rzeczywistość po wielokroć miała się stawać pod palcami Zyty Rudzkiej ruchoma, a język wywracać realia na nice, obszywać mikroobserwacje niczym pracownia gorseciarska Cukra Stanika, pracująca nie tylko na Lesznie, ale w wielu lokalnych dzielnicach, bocznych kamienicach i niewidocznych gołym okiem sceneriach.

Kolejna proza, Uczty i głody z 1995, w oryginalny sposób przełamała narracje emigracyjne. Rozciągnięta między starożytnym Egiptem a współczesną Italią, wzniosłością religii a rytuałami codziennego życia, uruchamiająca intuicję jako metodę prześwietlania, wydobywania historii – niczym na białych kliszach – intrygująca bliźniaczością postaci, czytana dziś zdaje się również dokumentem lat 90.

Zatrzymałam się przy debiutanckich utworach, by umiejscowić pisarkę w latach 90., wskazać jej ówczesną niezatartą rolę. Pojawiające się następnie powieści m.in Mykwa (1999), Dziewczyny Bonda (2004), Ślicznotka doktora Josefa (2006), przyniosły pisarce uznanie jako poruszającej graniczne tematy, takie jak namiętność, starość, choroba, pamięć.

Charakterystyczny Zytowy, wywrotowy język wprowadzał nas w nieocenzurowaną pamięć o Holocauście. Ślicznotka doktora Josefa, zderzająca rzeczywistość Auschwitz i domu opieki (ale nie bójmy się, ten styk nie ma nic wspólnego z zalewającą nas obecnie tandetą żerującą na traumach), używa czarnego humoru jako wyjścia awaryjnego ze stanu podporządkowania, opresji i porzucenia.

Znakomite są także dramaty Laureatki – wybitny Zimny bufet, przedrukowany w złotej edycji „Dialogu” obok kilku wybranych sztuk kobiet, nagrodzony w 2011 Gdańską Nagrodą Dramaturgiczną; Fastryga (2006), Cukier Stanik (2007), Eskimos w podróży służbowej (2008), Pęknięta, obwiązana nitką (2010). Wszystkie nominowane do ważnych nagród.                

Dzielę twórczość Zyty Rudzkiej na trzy etapy – pierwszy, prozatorski, gdy buszowała w teraźniejszości, przeszłości, po Polsce i zagranicy. Drugi – dramaturgiczny. I trzeci, trwający, rozkwitający trylogią: Krótka wymiana ognia (2018); Tkanki miękkie (2020); Ten się śmieje, kto ma zęby (2022).

Próby dramaturgiczne wyostrzyły dialogiczność i paradoks w jej języku. Cechy te, obecne od początku, udoskonaliło myślenie skrótem i sceną, epizodem i symbolem. Dodane do niezwykłego słuchu, zmysłu obserwacji, intuicji (wszak Autorka skończyła psychologię) i erudycji, zrodziły oryginalną, niezwykłą narrację.

Rudzka często opisuje rzemiosło i śmierć – wszak śmierć jest mistrzem swego rzemiosła, czarnego humoru i poskramianej nim rozpaczy, a człowiek zawsze początkującym czeladnikiem. Początkującym, choć często umiera na starość, opuszczona/opuszczony przez bliskich. O tym opuszczeniu niesentymentalnie pisze Rudzka, punktując konflikty między dziećmi a rodzicami, kobietami a mężczyznami, starym a nowym porządkiem.

Być może najbardziej niezwykłe w nagradzanym tu dorobku jest połączenie kunsztu artystycznego z całymi katalogami śladów życia ludzi wykonujących proste zawody. O utworach Rudzkiej nie można powiedzieć, że spisują po prostu z nasłuchu, a zarazem nie da się im odmówić funkcji utrwalaczy pamięci. Są w nich zakamarki, drobiazgi i łatwo psujące się produkty, ale też zapominane powoli czynności.

Nagroda Mickiewicza dla pisarki nie ma charakteru podsumowania, nie wyraża uznania „za całokształt”. Cechą szczególną pisarstwa Rudzkiej jest bowiem zmienność i rozwój, których nie daje się ująć z zdawkową, odświętną formułę. Mając więc w pamięci znakomite powieści i dramaty powstające na przestrzeni trzech dekad, nagradzamy powieść najnowszą Ten się śmieje, kto ma zęby (2022). Otóż to – już tytuł zachwyca, jest tyleż stwierdzaniem, ile metaforą; diagnozą stanu rzeczy i kondycji bohaterek/bohaterów. Wyzwala, uwalnia, ironicznie unieważnia inne niż uzębienie powody do patosu, powagi, smętku.

Rudzka, powtórzę, pracuje tyleż z tematami, ile w materii języka. Wypróbowuje wielorakie rejestry mowy, w tym tej potocznej, zasłyszanej i zamienianej w ciągi monologów. Zawsze zainteresowana formą, przenosi doświadczenia prozy do dramatu; teatru do książki. Dostajemy dzięki temu opowieści sążniste, choć operujące skrótem; sceny i wypowiedzenia, od których trudno się oderwać, tak jak trudno byłoby wyjść w trakcie dobrego spektaklu lub opowiadanej ze swadą anegdoty.

Ten się śmieje, kto ma zęby to miejska, dzielnicowa ballada o życiu i śmierci wypełnionych miłością, zmysłowością, walką o siebie, kłopotami i pracą. Obok głównej bohaterki, fryzjerki męskiej Wery, pojawia się cała plejada osób zajętych ginącymi zawodami rzemieślniczymi. Rewersem ich pracowitego i rozkosznego życia jest śmierć, o której godną oprawę zadba Wera, bezrobotna wdowa po niewiernym dżokeju. Precyzyjna brawura pisarki wywołuje śmiech i zadumę, prowadzi przez podwórka i zakamarki do pytań o więzi, powinności, wolność i pamięć. Rozkosz i śmiech. Seks i kapitalizm.

Jeśli nie znacie takich fryzjerek – nie szkodzi. Wera nie musi pasować do wyobrażeń. Ostrzyże was w try miga i w dodatku rozkocha w sobie. Nie możecie jednak nie znać twórczości Zyty Rudzkiej, ponieważ bez niej literatura współczesna traci zęby i stygnie.

Inga Iwasiów, jurorka Poznańskiej Nagrody Literackiej

D
Kontrast Wyłącz ruch